Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
18721
BLOG

To nie Putin, ale Zachód stracił kontakt z rzeczywistością

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 118

 Dzisiejsza „konferencja” Władimira Władimirowicza – a może raczej skecz w stylu Monty Pythona, dla niepoznaki nazwany „konferencją prasową” – może się stać symbolem rozjazdu pomiędzy rosyjskim podejściem do polityki, do bólu realistycznym i osadzonym w hobbesowskim widzeniu świata, a podejściem Zachodu, który sam w latach 90. i później okutał się szczelnie w idealistyczno-instytucjonalny kaftan, krępujący mu ruchy, a nawet w dużej mierze zasłaniający oczy.

Powie ktoś: co miały wspólnego z realizmem banialuki, które wygłaszał Putin? Otóż miały bardzo wiele. Owszem, rosyjski prezydent na użytek Zachodu (i trochę swojej publiki) stworzył świat alternatywny, ale stworzył go dlatego, że wie, iż Zachód nie za bardzo ma sobie jak z tym poradzić. Wie to, bo jego spojrzenie na relacje międzynarodowe jest bezwzględnie realistyczne.

Proszę sobie przez moment wyobrazić, że cała ta sytuacja ma miejsce nie dziś, ale w latach 80., gdy zimnowojenne realia wymuszają ostrość spojrzenia, a prezydentem USA jest Ronald Reagan. Jak ten wybitny mąż stanu zareagowałby na słowa Putina? Zapewne otwarcie nazwałby je tak, jak na to zasługują: bzdurami, bujdami i absurdami. Albo i wprost kłamstwami. To byłaby twarda rozmowa dwóch partnerów, patrzących sobie prosto w oczy i myślących o sobie nawzajem: „Ty wiesz, że jestem twardym sukinsynem”. A Putin miałby świadomość, że kowboj nie będzie z nim grał fair, bo ma go za zwykłego bandytę.

A cóż może myśleć Władimir Władimirowicz, spoglądając w oczy Catherine Ashton, Johna Kerry’ego, Baracka Obamy czy François Hollande’a? Możemy się domyślić, ale pisać tego nie trzeba, bo w większości byłyby to soczyste, rosyjskie obelgi. Co natomiast myśli ta druga strona? To zapewne myśli pełne bezsilności, strachu albo bezradności: „Dlaczego on nie chce działać po naszemu?”.

Właśnie na ten ostatni aspekt zwracają w ostatnich dniach uwagę amerykańskie konserwatywne media, wytykając administracji Obamy, że od dawna prowadziła politykę zagraniczną, a szczególnie wobec Rosji, opartą na tym, jak chcieliby, aby Kreml myślał, a nie na tym, jak faktycznie myśli. I oto skutki.

Zatem odpowiedź na pytanie „dlaczego Władimir Władimirowicz nie chce działać po naszemu?” jest banalnie prosta. Identyczna jak na pytanie, dlaczego może się spóźnić na własną konferencję prasową dwie godziny, nie bąknąwszy nawet „przepraszam”. Ta odpowiedź brzmi: bo może. Bo może działać po swojemu. Bo polityka zagraniczna nie zmieniła się co do swojej istoty. Bo nadal jest twardą grą w wielu sferach o sumie zerowej, niezależnie od zaklęć idealistów od końca historii. Bo geopolityka nie odeszła w przeszłość i stary Mackinder właśnie bardzo złośliwie uśmiecha się do wszystkich, którzy w tę bajkę uwierzyli.

Dramat Zachodu polega na tym, że jakaś część jego przywódców rozumie, co jest grane, ale nie może działać na tej samej płaszczyźnie co Putin, z wielu powodów. Od mięsa stosunków międzynarodowych odizolowały ich już całe warstwy rozmaitych konwenansów, ograniczeń, zobowiązań, których rosyjski prezydent nie ma. Zarazem wielu spośród tych rozumiejących sytuację przywódców pod warstwą instytucjonalnej nowomowy rozgrywa jeszcze warstwę swoich partykularnych interesów – tak jak Cameron rozgrywa interesy City, a Merkel – interesy energetyczne swojego państwa – jak najbardziej realistycznych, tyle że nie obejmujących szerokiej, strategicznej perspektywy, tej, którą dostrzegał Reagan.

Porównanie może i ograne, ale bardzo adekwatne. Putin jest jak brutalny dres, który podchodzi do nas w ciemnym zaułku ze sprężynowcem, leje w pysk i żąda portfela. Nie zrobiłby tego, gdyby się obawiał, że napadnięty wyciągnie pistolet i po prostu strzeli. Bez gadania. Ale on wie, że to się na pewno nie stanie. A kiedy ofiara spróbuje pertraktować („Proszę mi zostawić chociaż pięć złotych na bilet do domu”), dostanie jeszcze z laczka w ryj. I w sumie dobrze. Należy jej się za oderwanie od rzeczywistości. 

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka