Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
572
BLOG

Historia Jacka Żaby

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 68

W tekście w „Tygodniku Powszechnym" uderzające i wstrząsające nie było dla mnie nawet samo to, co stało się z Jackiem Żabą - choć trudno było czytać tę historię bez emocji. Poruszyły mnie głównie dwie sprawy.

Pierwsza - że w 1989 roku wszyscy o Żabie zapomnieli, w tym najprawdopodobniej Jacek Kuroń, choć publicznie zadeklarował pomoc. A przecież Żaba nie był jedyną ofiarą reżimu, skazaną z paragrafu o terroryzmie, a więc niepodlegającą amnestii. Ciekawe, czy ktoś sprawdził, ilu jemu podobnych musiało odsiedzieć swoje polityczne wyroki już w III RP.

Druga sprawa - jeszcze bardziej bulwersująca - to późniejsze losy tych, którzy - trzeba to wprost napisać - przyczynili się do śmierci tego człowieka.

Sędzia Józef Korbiel - w spokoju doczekał niedawnej emerytury. Jak pisze TP - „w środowisku ma opinię dobrego, łagodnego człowieka". Na tym przykładzie widać, jaką patologią był brak jakiejkolwiek weryfikacji sędziów po 1989 roku i jak chronicznie i organicznie to środowisko jest niezdolne do jakiegokolwiek samooczyszczenia. Historia Żaby to dla mnie dowód na to, że środowisko sędziowskie nie ma żadnego mandatu do moralizowania i ustawiania się w pozycji katonów. To w większości - bo są wyjątki - po prostu egoistyczna i fałszywa grupka interesu i jako taką należy ją traktować.

Prokurator Jerzy Biederman - dziś jeden z najbardziej wpływowych w Małopolsce. Zajmuje się szkoleniem młodszych. Jakie im przekazuje wartości? Czy w ogóle może być mowa o jakimkolwiek etosie? Biderman wygłasza w TP coś na kształt wyznania winy, ale ja nie mam wątpliwości: ktoś, kto prowadził polityczne śledztwa w Peerelu w ogóle nie powinien pracować w wymiarze sprawiedliwości w wolnej Polsce. Moralnie jest zdyskwalifikowany.

No i wreszcie sam Stachowicz. To, że były esbek umiał się odnaleźć w nowej rzeczywistości nawet mnie nie dziwi. Trudno nawet mieć do niego pretensje, skoro ta nowa rzeczywistość tworzyła taką możliwość. Natomiast zaangażowanie go jako eksperta komisji śledczej stawia w jednoznacznym świetle Jana Widackiego, jedną z najbardziej odrażających postaci polskiego parlamentu. Widacki twierdzi, że nie znał przeszłości Stachowicza. Trudno w to uwierzyć, zwłaszcza biorąc pod uwagę przeszłość mecenasa.

Widacki symbolizuje wszystko to, co w zawodzie adwokata najgorsze: skrajny cynizm, brak jakichkolwiek moralnych zahamowań, upodobanie do kruczków prawnych. Jeśli to jest wzór dla przyszłych członków palestry, to chroń nas Panie Boże przed taką palestrą.

Kto czyta mój blog regularnie, wie, że jestem przeciwnikiem twierdzenia, iż zrobienie z Polski normalnego kraju zależy przede wszystkim od symbolicznego wyprostowania popełnionych dawno niesprawiedliwości. One jednak z całą pewnością powinny być wyprostowane. To jeden z niezbędnych elementów. Zaś fakt, że w aparacie państwa wciąż jest miejsce dla ludzi takich jak Biederman, Korbiel czy Stachowicz, nie jest bez wpływu na to, jak ten aparat działa.

 

P.S. „Tygodnik Powszechny" przeglądam od dawna. Za starych czasów był nie do czytania. Sporo się zmieniło od chwili, gdy z zespołem rozstała się tamtejsza gerontokracja, namaszczona przez michnikowszczyznę na autorytety, reprezentowana przez Józefę Hennelową czy Krzysztofa Kozłowskiego. TP robi się po prostu coraz lepszym pismem. Tak trzymać!

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka