Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
163
BLOG

Rokita wbił Tuskowi nóż w plecy (rdzawy)

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 66

Donald Tusk nawet nie próbował udawać, że deklaracja Jana Rokity to dla niego problem. Musiał być wściekły, bo Rokita podobno nic mu nie powiedział, a on w dzisiejszym wywiadzie dla „Faktu" deklarował, że będzie jedną z głównych twarzy kampanii. Teraz Platforma zostaje bez wyrazistego kandydata w Krakowie, gdzie będzie potężny przeciwnik w postaci Zbigniewa Ziobry.

Czy odejście Rokity to dla Tuska pozbycie się problemu? Tylko częściowo. Rokita mógł być problemem wizerunkowym, ale jako outsider we własnej partii nigdy nie był problemem realnym ani tym bardziej konkurentem. Nie był w stanie zagrozić Tuskowi w żadnym stopniu.

Dopiero teraz Rokita stał się kłopotem. Tuskowi zależało na utrzymaniu wizerunku PO jako partii liberalno-konserwatywnej, bo od tego wyważonego wizerunku zależy poparcie części elektoratu. Rokita równoważył wizerunkowo ton polityków takich jak Stefan Niesiołowski czy Bronisław Komorowski. Sam jeden był dla nich równoważnią, bo charakterologicznie i pod względem charyzmy był silniejszy niż oni wszyscy razem wzięci. Tej równoważni dziś zabrakło. Tusk musi rozumieć, że to dla niego wielki problem. Dotąd, gdy zarzucano, że Platforma stacza się na lewo, można było zawsze pokazać Rokitę. Kogo dzisiaj pokaże Tusk?

Po drugie, Rokita swoim manewrem wymyka się spod kontroli. Nie będzie go już można uciszyć czy uspokoić taką czy inną wewnątrzpartyjną ofertą lub sankcją (choć i tak bywało to średnio skuteczne). Będzie mógł recenzować swobodnie działania Platformy i jestem pewien, że wkrótce zacznie to czynić.

Z tego punktu widzenia deklaracja Rokity to prawdziwy nóż w plecy Tuska. Jak powiedział mi jeden z moich kolegów dziennikarzy - rdzawy nóż. Rokita to legenda polskiej polityki, jej żyjący symbol. Jego odejście jest porównywalne z odejściem największej gwiazdy ze stacji telewizyjnej.

Sam Rokita swoje odejście ubrał w niemal romantyczną legendę o poświęceniu z miłości dla żony, która wybrała stanowisko w kancelarii Lecha Kaczyńskiego. To opowieść bardzo wzruszająca, ale nie wierzę w nią ani trochę. Rokita jest politykiem z krwi i kości, do szczętu. Jest zwierzęciem politycznym; bez polityki nie będzie umiał żyć. Nie wierzę, że Nelly mogła podjąć jakąkolwiek decyzję poza jego plecami, niespodziewanie stawiając go w niewygodnej sytuacji. Doskonale wie to również Tusk. Warto zwrócić uwagę na deklarację Rokity o gotowości służenia krajowi np. na ministerialnym stanowisku. Pytanie, czy to tylko deklaracja gotowości, czy też padła już konkretna oferta z przeciwnej strony barykady.

Nie wiem, kogo PO ma zamiar jutro pokazać jako sensacyjny transfer lub po prostu bombę (niekoniecznie transferową). Teorie są najrozmaitsze. Od oczywistych (Borusewicz, Grobelny), poprzez ciekawe (Wałęsa, Ujazdowski), bo sensacyjno-nieprawdopodobne (Bielan). Ktokolwiek miałby to być, jedno jest dla mnie jasne: jutro wszyscy będą mówić o Rokicie i miejsca po nim nie da się wypełnić. Chyba że do PO przejdzie Jarosław Kaczyński.

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka