Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
12449
BLOG

Wipler miał prawo odejść. I nie jest „zdrajcą”.

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 177

 Kolejny kandydat na zdrajcę świętej pisowskiej sprawy: Przemysław Wipler. Schemat dobrze znany, tu w kolejnej odsłonie. Oto ambitny polityk PiS, któremu w partii z różnych powodów robiło się duszno, postanawia odejść. Natychmiast odzywa się chór fanów Prawa i Sprawiedliwości, deklamując to samo, co w poprzednich przypadkach. Oceny oscylują od „zwykłej głupoty” po „zdradę”.

Odpowiedzmy na kilka pytań.

1. Czy Wipler zdradził? Oczywiście – nie. „Zdrada” to pojęcie nie z tego porządku. O zdradzie można mówić w okolicznościach ekstremalnych – wojennych, okupacyjnych, a nie w czasie normalnej gry politycznej. Używanie tego określenia głównie w kontekście kolejnych odejść z PiS przez jego sympatyków mówi więcej o ich nastawieniu niż o odchodzących. To przykładanie do polityki miar wojennych, symptom oblężonej twierdzy, szkodliwego maksymalizmu, widzenie polityki jak walki na śmierć i życie. Tak się realnej polityki nie robi.

2. Czy Wipler miał prawo odejść? Oczywiście. Każdy polityk sam kształtuje swój polityczny los i sam odpowiada następnie za swoje decyzje. Co wyniknie z planów Wiplera – zobaczymy. Może sukces, może klęska. Weźmie to na swoje konto.

Czy można jednak powiedzieć, że Wipler odchodząc podważa własną wiarygodność? A może w oczach wielu swoich wyborców czyni wręcz odwrotnie – ratuje ją? Wipler był jednym z tych nielicznych posłów, których wybiera się ze względu na ich osobiste cechy i dokonania. Jego poglądy od dawna są znane i nie mieszczą się w głównym nurcie PiS. Wipler jest zdecydowanym wolnorynkowcem, podczas gdy prezes Kaczyński w ostatnich wystąpieniach nieustannie wspomina o kwestiach socjalnych, zapowiadając również podwyższenie obciążeń. W tej dziedzinie PiS robi konkurencję dla skrajnej lewicy. (Nie muszę dodawać, że ten kierunek zdecydowanie mi nie odpowiada.) Można uznać, że była to główna linia sporu. Czy pozostając w socjalizującym retorycznie coraz bardziej PiS Wipler nie narażałby własnej wiarygodności?

W dodatku Wipler odchodzi w momencie, gdy PiS zaczyna się umacniać na prowadzeniu. Trudno go chyba podejrzewać o koniunkturalizm.

3. Czy Wipler powinien złożyć mandat? Można by złośliwie zauważyć, że gdyby ruch był winną stronę – załóżmy, że poseł Godson przechodzi do PiS – ci sami sympatycy tej partii, którzy dzisiaj domagają się złożenia mandatu od Wiplera, nie widzieliby do tego powodu w przypadku Godsona.

Nie ma w polskim prawie przepisów, obligujących do złożenia mandatu po zmianie ugrupowania w trakcie kadencji. Skoro ich nie ma, to jest to wyraz intencji ustawodawcy, aby taka zmiana była możliwa i nie skutkowała odejściem z Sejmu. Niektórzy twierdzą, że to wymóg etyczny. Nie widzę uzasadnienia. Polityk, jako się rzekło, działa na własny rachunek, a momentem weryfikacji jego zalet i dokonań są wybory. Nie ma powodu, aby był związany z jednym ugrupowaniem groźbą utraty mandatu – zwłaszcza w polskich warunkach, gdy życie polityczne jest patologicznie upartyjnione.

W przypadku Wiplera jeszcze trudniej takie żądanie uzasadnić, bo można założyć, iż bardzo wielu wyborców głosowało konkretnie na niego właśnie, z jego poglądami i ofertą programową, a nie na Przemysława Wiplera, polityka PiS. To samo można zresztą odnieść do innych zmieniających barwy. Rezygnacji z mandatu domagają się przede wszystkim ci, którzy postrzegają życie polityczne przez pryzmat partii, a nie osobowości. A co z tymi, którzy głosują przede wszystkim dla ludzi? Dlaczego mieliby tracić swojego posła?

Przy okazji nie sposób nie zauważyć, że jest to kolejny argument za JOW-ami. W ich przypadku prymat osoby nad barwą partyjną nie budziłby już żadnych wątpliwości.

4. Czy istnieje przymus jedności? To jeden z najbardziej irytujących banałów, nieustannie powtarzanych przez niektórych. Dlaczego na siłę trzymać w jednej organizacji ludzi, którzy się tam nie mieszczą? Dlaczego prawa strona ma konieczne być zjednoczona? Dla mnie wartością jest jej różnorodność, zaś PiS z obecnym prezesem i w obecnej formule najwyraźniej nie radzi sobie z utrzymaniem różnorodności. Winę za taki stan rzeczy składałbym raczej na lidera partii, a nie na odchodzących. To lider ma dbać, aby ugrupowanie ogarniało rozmaite nurty, ma się dogadywać, dawać politykom możliwość rozwoju.

 

Czy Wiplerowi się uda – nie wiem. Jeśli postanowi kandydować na prezydenta Warszawy, poza PiS ma większe szanse niż w tej partii i sądzę, że rozsądnie byłoby go poprzeć.

Wiem, że Wipler straci ogromnie dużo ze swojego kapitału zaufania, jeżeli da się zaprząc do standardowego glanowania „złego PiS”. To był początkowy błąd PJN, z którego to ugrupowanie nigdy się do końca nie podniosło. Jeśli w tym teatrze nie weźmie udziału, będzie miał znacznie trudniej medialnie, ale zyska szacunek. Wierzę, że Wipler jest tego świadomy.

Zgadzam się, że partia nie może dostosowywać się całkowicie do każdego swojego członka. Dlaczego w takim razie mieć do polityka pretensję, że odchodzi? Zarazem dostrzegam zadziwiającą zdolność Jarosława Kaczyńskiego do gubienia indywidualności. Zakładam też, że odchodzenie z ugrupowania nie jest procesem jednostronnym. Druga strona – lider – wie, co się dzieje. Wipler był w PiS niezwykle cenną osobą. Może straci na swoim odejściu, ale straci też PiS, rezygnując chyba dość łatwo z dużej indywidualności i jedynego naprawdę widocznego wolnorynkowca. Odpowiedzialność za takie decyzje nigdy nie leży tylko po jednej stronie.

Można różnie oceniać odejście młodego posła. Można spekulować, że zagrała niecierpliwość, zbyt wybujałe ambicje – może i faktycznie tak było, ale przynajmniej ambicja nie jest w polityce niczym złym. Nie jestem w stanie zaakceptować kilku powtarzających się w podobnych sytuacjach motywów: nadużywania pojęcia zdrady, apriorycznego skreślania każdej inicjatywy poza PiS, powtarzania frazesu o potrzebie jedności, przede wszystkim zaś niemal religijnego przekonania, że nie ma opozycji i życia poza PiS. 

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka