Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
4105
BLOG

Wina minister Hall

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 72

 Szczęśliwie przedszkolna hucpa nie przechodzi bez słowa, choć nie mam raczej nadziei, że szum da jakiś efekt. Chyba że z badań Platformie wyjdzie, że sprawę trzeba jakoś załatwić przed wyborami. Na razie jednak wszystko wskazuje na klasyczne zbywanie. Michał Boni mamrocze coś o koniecznym przeglądzie ustawy oświatowej, a minister Hall oznajmia, że sprawę najpierw muszą uregulować samorządy i odwołuje się do wojewodów, na których ma zerowy wpływ. Tymczasem źródło problemu tkwi w ustawie. Samorządy tylko korzystają – fakt, że często w sposób kuriozalny i rabunkowy – z możliwości, jakie stwarza.

Muszę się odnieść do uwag, jakie niektórzy kierowali pod adresem mojego poprzedniego wpisu. Jeden z blogerów dowodzi na przykład, że niesprawiedliwe jest winienie za powstałą sytuację rządu i PO, bo winni są właściwie wszyscy – od błyskotliwego upeerowca, który zaskarżył kiedyś opłatę ryczałtową, przez sądy, po wszystkie ugrupowania, bo za nowelizacją głosowały. Nie mogę się z tym zgodzić.

Po pierwsze – ustawę znowelizowano według wytycznych MEN, czyli minister Hall. To MEN zdecydowała, żeby wpisać do niej, że bezpłatne są wyłącznie godziny realizacji podstawy programowej, a tych ma być pięć. Dlaczego akurat pięć, a nie trzy, dwie, albo osiem – nie wiadomo. Jeśli nawet wynikało to z jakichś innych przepisów niższego niż ustawa rzędu, można było to zmienić, bo dla każdego myślącego człowieka jest jasne, że nie da się korzystać z przedszkola tylko przez pięć godzin dziennie. Mało tego, można było zapewne kwestię opłat rozwiązać ustawowo w taki sposób, żeby jakaś forma ryczałtu nie była niezgodna z prawem. Jednak MEN wolał zaproponować rozwiązanie, co do którego było jasne, że znaczna część gmin wykorzysta je do podreperowania swoich finansów kosztem rodziców. I zapewne taki był cel.

Jest to zresztą sprowadzenie do absurdu zastrzeżeń, jakie miał do ryczałtu zaskarżający go ojciec. Swój pozew opierał na konstytucyjnym zapisie o bezpłatności edukacji. Konstytucja jednak nie mówi, przez ile godzin ma ona być bezpłatna w przedszkolu. Gdyby MEN sobie wymyślił, że bezpłatna będzie tylko godzina, też miałoby to sens i było formalnie w porządku?

Po drugie – pamiętam wypowiedzi przedstawicieli PO, którzy podawali takie właśnie uzasadnienie nowelizacji i jej konsekwencji, jakie wymieniłem w tekście: rodzice zapłacą tylko za czas faktycznie spędzony przez dziecko w przedszkolu. Jednak wobec konieczności składania deklaracji, okazuje się to wierutną bzdurą.

Po trzecie – wypowiedź Katarzyny Hall o tym, że opłata powinna wynikać z „rzeczywistej kalkulacji kosztów” jest absurdalna, tak samo jak absurdalne są podobne komentarze pod moim poprzednim tekstem. Gdyby miało chodzić o rzeczywistą kalkulację kosztów, nie byłoby właściwie różnicy pomiędzy przedszkolem prywatnym a publicznym. Istotą publicznego – które, zgodnie z konstytucją, powinno być dostępne dla wszystkich, bez względu na ich dochody – jest, że finansowane jest z podatków, a nie z opłat rodziców. I taka też była motywacja zaskarżających ryczałt. Ciekawe, czy skutek, do jakiego doprowadzili, ich satysfakcjonuje.

Po czwarte – za nowelizacją faktycznie głosowali wszyscy i powinni sobie pluć w brodę. Jednak jej projekt przyszedł z rządu, a za rezultaty prac ustawodawczych odpowiadają ci, którzy aktualnie sprawują władzę. Ponadto mój tekst odnosił się do sytuacji warszawskiej, gdzie rządzi właśnie PO i to dzięki niej przedszkola nie dostały ani złotówki na fundusz pomocy naukowych, a także za jej sprawą opłaty są w takiej, a nie innej wysokości.

Zastanawiam się, jakie szanse ma pozew, który zamierza skierować do TK SLD (czemu nie PiS? Wygląda na to, że partia Kaczyńskiego przesypia tę sprawę całkowicie) oraz jakie szanse miałyby prywatne pozwy, podobne do tego, który zapoczątkował lawinę. Odpłatność za godziny poza pięcioma podstawowymi, w dodatku nie za rzeczywisty czas, ale za zadeklarowany, i to odpłatność, mająca w wielu przypadkach – tak jest z pewnością w stolicy – zasilić po prostu gminny budżet. Czy to dobre podstawy, aby orzec o bezprawności takiego rozwiązania?

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka