Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
12971
BLOG

Tusk zwolennikiem teorii zamachu

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 85

„Gazeta Wyborcza” publikowała już najbardziej kuriozalne teksty i tworzyła najbardziej karkołomne konstrukcje myślowe, byle dowieść swoich racji. W zasadzie niczym nowym mnie już nie zaskoczy – spodziewam się po niej wszystkiego najgorszego. Czasami jednak zdarza się, zwykle poza głównym nurtem gazetowowyborczej publicystyki i informacji, materiał tak wyjątkowo bezczelny, że warto się nad nim przez chwilę zatrzymać.

„GW” uprawia m.in. pewien szczególny rodzaj ni to publicystyki, ni to informacji, które na własny użytek nazywam informacją donosicielską. W ostatnim czasie dotyczy to przede wszystkim różnych inicjatyw, polegających na zapraszaniu do placówek edukacyjnych niesłusznych gości, prowadzeniu tam niesłusznych (czyli nie mających imprimatur środowiska „GW”) dyskusji lub umieszczaniu niesłusznych haseł czy instalacji. Wiele takich działań wiąże się z katastrofą smoleńską. Jakiekolwiek próby podważania obowiązującej w salonie wersji spotykają się z natychmiastową interwencją „GW”. Zwykle wygląda to tak, że gazeta opisuje to, co jej się nie podoba, czasem jeszcze dociskając przerażonego dyrektora danej placówki (który, uzależniony od samorządu lub ministerstwa, reaguje zwykle panicznie), po czym uzyskuje pożądany rezultat: zwierzchnik szkoły czy dziekan wydziału gęsto się tłumaczy, niesłuszne spotkanie zostaje odwołane lub potępione, niesłuszna instalacja schowana.

Czujność rewolucyjna obowiązuje oczywiście także w oddziałach „GW” i właśnie w łódzkim oddziale „Gazety” powstał tekst, który jest tak kuriozalny, że postanowiłem go tutaj przywołać. Tekst jest tutaj – proszę go najpierw dokładnie przeczytać.

Najpierw mamy fakt z pozoru nie budzący kontrowersji: w jakiejś szkole na ścianie zawisł plakat z napisem „Putin, oddaj wrak”. Z żądaniem trudno się nie zgodzić. Wszak nawet rząd Tuska podobno się tego domaga. Faktem jest też, że Rosjanie, mimo wielokrotnych obietnic wraku nadal nie oddają.

Ale plakat okazuje się jednak kontrowersyjny, a nawet więcej: skandaliczny. Swoją wykładnię daje – i to jest pierwszy hit tekstu – jakiś anonimowy, jakże by inaczej, były uczeń tej szkoły. Po pierwsze – musimy uwierzyć, że naprawdę istnieje, bo nie za bardzo wiadomo, dlaczego były uczeń wypowiada się o tej sprawie nie pod nazwiskiem. Ale jeszcze ciekawsze jest, dlaczego w ogóle główną tezę, pasującą linii „GW”, przedstawia jakiś były uczeń i co w ogóle ma do plakatu, który wisi w jego byłej szkole. Czy gdyby, dajmy na to, w moim byłym XXVI LO w Łodzi (obecnie im. Kamila Baczyńskiego) zawisło jakieś kontrowersyjne hasło, „GW” zapytałaby mnie o zdanie? Wszak jestem byłym uczniem tej szkoły. Mało tego, ja dałbym im wypowiedź pod nazwiskiem.

Teraz hit drugi – sylogizm, jaki ów tajemniczy uczeń konstruuje. I to jest już majstersztyk na poziomie marksistowskiego materializmu dialektycznego, czyli tzw. diamatu. Pozwolę sobie zacytować całość, bo warto:

Szkoła powinna być politycznie neutralna, a plakat sugeruje, że Rosja mogła mieć coś wspólnego z katastrofą smoleńską. Tak mówi prawica. Skoro Rosjanie nie chcą oddać wraku samolotu, znaczy: coś ukrywają. A skoro ukrywają, to pewnie był zamach.

Tu, muszę powiedzieć, oniemiałem. Proszę, jak można dojść od postulatu zwrotu wraku do stwierdzenia, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Ale jeżeli zastosować to rozumowanie konsekwentnie, to musimy dojść do wniosku, że Donald Tusk jest wyznawcą tezy o zamachu. W przeciwnym wypadku nie domagałby się zwrotu wraku. Jeszcze inaczej mówiąc – kto nie jest wyznawcą teorii spiskowej, powinien mówić Rosjanom, aby sobie ten wrak zatrzymali po wsze czasy.

Potem wypowiada się mama anonimowego, podobno istniejącego ucznia: „Takie hasła umacniają teorie spiskowe znane z Radia Maryja i programów telewizyjnych w rodzaju »Warto rozmawiać«. W publicznej szkole to skandal!”. To już możemy pozostawić bez komentarza.

Nauczyciel, jak pisze „GW”, „nie widzi problemu”. Każdy zawodowy redaktor, który pracuje słowem, od razu widzi subtelne odcienie, którymi zaznaczone są pozornie neutralne stwierdzenia. „Mimo to nie widzi problemu”. Nie: „ma inne zdanie” albo „nie zgadza się”, ale właśnie „nie widzi problemu”. Nie widzi – znaczy: problem jest, ale on go nie dostrzega. Ta narracja jest moim zdaniem porównywalna do podprogowego przekazu w TV, podobnie jak wielokrotnie przeze mnie wskazywany czasownik „grzmieć”, stosowany w „GW” jedynie do opisu wypowiedzi polityków przez nią nielubianych.

Pani dyrektor została jednak karnie ustawiona przez „GW” w szeregu. Wszak chodzi o liceum, a w Łodzi pani prezydent jest z PO. Zatem dyrektorka karnie strzela obcasami: „Tak toczno, gospodin riedaktor!”. „Tak powinniśmy rozmawiać o tym [katastrofie] z młodzieżą, by te emocje tonować. Hasło i cały plakat emocje rozbudza”. Zatem emocje, całkiem naturalne, związane z katastrofą, należy tonować. Tonowanie emocji i zgadzanie się ze sposobem, w jaki rząd prowadzi (he he, prowadzi!) sprawę jest politycznie „neutralne”. Emocjonowanie się katastrofą i niezgadzanie się z rządem „neutralne” nie jest.

Na koniec następuje zakończenie, godne humoresek Michaiła Zoszczenki: „A uczniów i rodziców za pośrednictwem »Gazety« pani dyrektor przeprosiła”.

Komentarza żadnego dodawał nie będę, bo nie potrzeba. Mam nadzieję, że dostarczyłem dobrej zabawy w niedzielne popołudnie.

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka