Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
4050
BLOG

Osobiste pożegnanie z Duo111

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Kultura Obserwuj notkę 31

Ten wpis jest wyjątkowy. Nie jest w najmniejszym stopniu o polityce. Jest osobisty i dotyczy sklepu płytowego, w którym zaopatrywałem się od wielu lat, oraz dwóch ludzi, którzy go prowadzą. Jeszcze tylko przez kilkanaście dni.

Sklep nazywa się Duo111. Duo – bo założyło go dwóch znajomych, który łączy miłość do ambitnej muzyki (nie tylko klasyki, ale i jazzu). Panowie Przemek i Darek spotkali się w księgarni muzycznej (chyba już nieistniejącej) Odeon bodaj przy Wspólnej i tam ich poznałem w okresie, kiedy zaczynałem swoją przygodę z muzyką klasyczną (głównie barokową). To było – aż trudno uwierzyć! – ponad dziesięć lat temu. Może dwanaście? Nie potrafię dokładnie policzyć. 111 – bo taki był adres sklepu, który postanowili równo dziesięć lat temu razem stworzyć: Marszałkowska 111a (tuż obok Placu za Żelazną Bramą).

Obu panów wyróżniało coś, co spotyka się dzisiaj bardzo rzadko: ogromna wiedza o muzyce, którą sprzedawali. Byli na bieżąco z nowościami, z wykonawcami, ze zmianami na rynku wytwórni. No i przede wszystkim sami tej muzyki słuchali. W ich rekomendacjach mnóstwo było osobistych spostrzeżeń i emocji. Dla kogoś, kto dopiero zaczynał słuchać klasyki, byli prawdziwym skarbem – potrafili pomóc w wyborze ciekawego wykonania albo skłonić do sięgnięcia po wcześniej nieznanego wykonawcę. Dla kogoś, kto miał już sporą kolekcję, liczyli się, bo pomagali w zdobyciu nowości, rozsyłali mejlem biuletyny z informacjami o świeżych płytach, a czasem nawet sprowadzali takie, których już w dystrybucji właściwie nie było (to dzięki nim zdobyłem kiedyś unikatowe, pierwsze wydanie albumu z utworami kameralnymi Jana Sebastiana Bacha w wykonaniu Musica Antiqua Köln), a przede wszystkim byli partnerami do rozmowy o muzyce. Poza tym przyjmowali płyty w komis, wymieniali, sprzedawali także muzyczne czasopisma, a nawet można było u nich znaleźć czarne krążki.

Dla żadnego z nich Duo111 nie było zajęciem podstawowym. Jeden jest związany z Uniwersytetem Warszawskim, drugi pracuje w radiu. Sklep powstał z pasji do muzyki, z chęci bycia na swoim i chyba również po to, aby można było spotykać innych ludzi, dla których muzyka jest ważna. Mnie samemu zdarzało się tam czasem spotkać tego czy innego znajomego. (Stałym klientem był m.in. śp. Tomek Merta).

Fakt, że panowie Przemek i Darek traktowali sklep trochę jak hobby, działał na jego korzyść. Nie było to miejsce, do którego wchodzi się z ulicy i które odwiedzają przypadkowe osoby. Sklepik był nieduży, schowany na parterze jednego z kilku wieżowców w okolicach Placu za Żelazną Bramą, nie od strony Marszałkowskiej, i nie lśnił niklami i szkłem. Był przeciwieństwem masowości Empików i to decydowało o jego ogromnej jakościowej przewadze nad podobnymi sklepami. Miał atmosferę. Był trochę jak ekskluzywny klub, do którego wpuszcza się tylko z zaproszeniami. Podejrzewam zresztą, że zdecydowaną większość dochodu obaj panowie mieli od stałych klientów. Stali klienci mogli bowiem niechybnie liczyć na to, że dostaną nie tylko kompetentną radę, ale też radę, dostosowaną do swoich gustów. Jeżeli kogoś interesował głównie klasycyzm – od razu w progu był informowany o nowościach z tej epoki. Mnie panowie Darek i Przemek zawsze podsuwali ciekawe wydawnictwa z baroku czy renesansu. Taki indywidualny kontakt i pamięć o upodobaniach jest po prostu bezcenna.

Dlaczego teraz, po dziesięciu latach, właściciele zdecydowali się sklep zamknąć? Przede wszystkim z powodów finansowych – coraz trudniej wyjść na swoje, do interesu trzeba nawet momentami dokładać (zwłaszcza w wakacje), a przecież nie jest to jednak działalność charytatywna. Z przykrością trzeba dojść do wniosku, że tych, którzy chcieliby kupować wiele płyt z klasyką, na ogół na to po prostu nie stać, a ci, których stać, kompletnie się klasyką nie interesują. No i jest Internet, gdzie zawsze jest trochę taniej.

Dla mnie zamknięcie Duo111 – i na pewno nie tylko dla mnie – to ogromna strata. Po pierwsze – strata miejsca, gdzie w ciągu ostatnich lat zaopatrywałem się w większość swojej muzycznej kolekcji (zakupy w Duo111 stanowią dziś zapewne ponad 50 proc. jej zawartości) oraz miejsca, gdzie zawsze można było się zatrzymać na miłą rozmowę o muzyce i nie tylko. Ale to też swego rodzaju symbol: dwóch ludzi, dzielących ze sobą i ze swoimi klientami bardzo piękną pasję, musi zrezygnować z czegoś, co stworzyli i prowadzili przez dekadę. Żal, po prostu cholernie żal tego kapitału zaufania i sympatii. Tak jakby trzeba się było przyznać, że w obecnej epoce nie ma już miejsca na mały sklep z dobrą muzyką.

Dlatego podczas mojej ostatniej wizyty w Duo111, gdy dowiedziałem się, że sklep będzie zamknięty, namawiałem pana Przemka (który miał akurat dyżur za ladą), żeby pomyśleć o jakiejś formie działalności. Sklep może przenieść, może otwierać go na dwa, trzy dni w tygodniu, ale nie zamykać zupełnie!

Decyzja należy oczywiście do obu panów. Tym wpisem chcę tylko wyrazić mój ogromny szacunek dla ich działalności, podziękować za ponad dziesięć lat porad i znakomitych rekomendacji, za wszystkie płyty, których bez nich bym nie posłuchał, za wszystko, co zrobili dla ludzi, słuchających prawdziwej muzyki.

Panowie, jesteście wspaniali. Jakąkolwiek podjęlibyście decyzję co do dalszej działalności, życzę Wam szczęścia i powodzenia. Będziecie mieć we mnie sprzymierzeńca.

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura