Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
6189
BLOG

Murzyni o "murzinach"

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 73

Występ Wojewódzkiego i wicewojewódzkiego o „murzinach” spowodował pewne zamieszanie, a u niektórych zapewne poważny dysonans poznawczy. Okazuje się, że reprezentacja Murzynów w Polsce zaapelowała o rezygnację z Wojewódzkiego jako współscenarzysty koncertu, promującego polską prezydencję w UE.

Piszę na ten temat po raz drugi, ponieważ winien jestem wyklarowania własnego w tej sprawie stanowiska, jako że część komentujących mój poprzedni wpis zarzuciła mi niekonsekwencję. Twierdzili oni, że najpierw kpiłem z faktu, iż „Wyborcza” oskarżała o. Rydzyka o rasizm, rozdymając do absurdalnych rozmiarów jego żarcik z czarnoskórego redemptorysty, a teraz za to samo potępiam Wojewódzkiego. Jak to często bywa, takie zarzuty wynikały z nieuważnej lektury mojego tekstu lub jego niezrozumienia.

Co bowiem było głównym tematem? Był nim wspomniany dysonans: oto Wojewódzki, idol lemingów, dla których „GW” jest wyrocznią, szermuje żarcikiem, jawnie sprzecznym z normami, jakie ta sama „GW” i całe stojące za nią środowisko lansuje. Wskazywałem, że dotąd nie ukazał się w „GW” (i jest tak nadal, w piątek rano, mimo oskarżeń padających ze środowiska Murzynów) żaden odredakcyjny komentarz, potępiający ostro Wojewódzkiego. Podkreślam – bo i takie zarzuty się wobec mnie pojawiały: komentarz, nie tekst informacyjny. To komentarz bowiem definiuje stanowisko redakcji w ważniejszych sprawach. W większości przypadków, gdy „GW” porusza tematy związane z rasizmem, takie komentarze są w niej publikowane. W przypadku wybryku Wojewódzkiego jak dotąd nie pojawił się żaden. Za to pojawił się tekst informacyjny czołowego machera „GW” od trudnych tematów, Wojciecha Czuchnowskiego, wspomaganego przez prezentera „Tapmadl” Bartosza Węglarczyka (z rozpędu robiącego nadal za speca od USA). Już sam fakt oddelegowania Czuchnowskiego do tej pozornie nieważnej sprawy pokazuje, że trzeba w jej wyjaśnianiu lemingom sięgnąć po wyższą dialektykę; zwykły pracownik od przepisywania PAP-u nie wystarczy. Tekst ma za zadanie zrelatywizować sprawę: niby oskarżenie o rasizm jest, ale w USA to nie miałoby szans przed sądem (na tym polega dialektyka, bo zarazem podane są przykłady zakończenia ważnych amerykańskich medialnych karier na podobnych sprawach, niezależnie od spraw sądowych).

„GW” jest w ideologicznie trudnej sytuacji: Wojewódzki to sojusznik tego środowiska, któremu powinęła się noga w sztandarowej dla tegoż środowiska sprawie. Chyba tylko jakiś antysemicki wyskok mógłby się okazać poważniejszy w skutkach, ale tak nierozgarnięty Wojewódzki przecież nie jest.

Teraz sprawa mojej własnej oceny „żarciku”. Otóż gdyby rozpatrywać go w oderwaniu od kontekstu, a więc od innych wyskoków Wojewódzkiego oraz od środowiska, które wspiera i w jakim się obraca – byłbym przeciwko robieniu ze sprawy problemu. Reakcję pana Gajadhura uważam, mówiąc szczerze, za przesadną, ale jego prawo. Ja nie fundowałbym Wojewódzkiemu dodatkowej promocji, choć może się okazać, że tym razem sprawy nie uda się wyciszyć, a Gajadhur odniesie sukces. Wszak jasne jest, że decyzje w sprawie koncertu promującego prezydencję zależą głównie od nastrojów środowiska. A apel mieszkających w Polsce Murzynów trudno będzie jednak podciągnąć pod pisowską prowokację, choć Stefanowi Niesiołowskiemu pewnie by się ta trudna sztuka udała. Inna rzecz, że jeśli „GW” postanowi Murzynów tym razem nie wspierać, ich siła przebicia będzie niewielka.

Rzecz w tym, że odwaga Wojewódzkiego jest bardzo tania. Murzyński greps był zapewne wypadkiem przy pracy rozkokoszonego dworskiego błazna, który był przekonany, że wolno mu już wszystko. Takiego przekonania mógł spokojnie nabrać, ponieważ jego autentycznie chamskie wycieczki pod adresem wyłącznie jednej strony (potrafi ktoś przytoczyć jakiś chamski żart pana W. o Donaldzie Tusku?) uchodziły mu zawsze na sucho. Powodów do kpin z rządzących jest mnóstwo, ale zamiast tego błazen wali w Bogu ducha winnego Hindusa, zresztą do reszty spolszczonego. W duchu zapewne bardziej polskiego niż sam Wojewódzki.

Podsumowując: idzie mi o to, że salon pięknie się w tej sprawie zapętlił i zapędził sam w kozi róg, gdy rozkoszny Dyzio powiedział o dwa słowa za dużo. Dlatego z zainteresowaniem będę śledził dalszy rozwój wypadków w tej sprawie.

 

P.S. Na Twitterze obecny jest rzecznik rządu, jako @pawelgras. Już kilkakrotnie pytałem pana ministra, co sądzi o sprawie. Odpowiedzi brak (choć często wypowiada się na temat kwestii dużo mniej ważnych i ciekawych), z czego wnioskuję, że Igor Ostachowicz wydał zalecenie, aby aferę przemilczeć.

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka