Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
10005
BLOG

Sadurski o decyzji Kaczyńskiego

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 73

 

Decyzja podległego rządowi Jarosława Kaczyńskiego wojewody mazowieckiego, aby zamknąć stadion, na którym doszło niedawno do zamieszek, wywołała ostrą krytykę wielu publicystów i ekspertów. Jeden z nich – konstytucjonalista, prof. Wojciech Sadurski – powiedział w studiu radia Tok FM:

Decyzję wojewody należy oczywiście odczytywać jako decyzję tego rządu. Właściwie nie zaskakuje mnie to postępowanie, ponieważ zgadza się z filozofią, jaką wyznaje PiS i prezes tej partii. Jej elementami są stosowanie odpowiedzialności zbiorowej oraz metody siłowe tam, gdzie można by zadziałać całkiem inaczej, w sposób cywilizowany, zachodni, a nie wschodni, satrapiczny. Nie pojmuję, dlaczego za winy kilkudziesięciu stadionowych bandytów mają odpowiadać wszyscy kibice, których pozbawia się możliwości obejrzenia meczu, choć za to, co się stało, nie ponoszą żadnej winy. Nasz system prawny nie przewiduje stosowania odpowiedzialności zbiorowej, a jako że decyzja ta nosi wszelkie jej znamiona, uważam, że można by zaskarżyć ją do sądu administracyjnego. Być może w sprawie przepisów, na podstawie których tę decyzję podjęto, należałoby także skierować skargę do Trybunału Konstytucyjnego.

W wielu krajach ze stadionowym chuligaństwem poradzono sobie bez narażania na przykrości normalnych kibiców, którzy chcą oglądać mecze i mają do tego prawo. Zwłaszcza że takich właśnie jest większość. Bandyci to margines hałaśliwy i nad wyraz szkodliwy, ale jednak margines. Jednak trudno oczekiwać po polityku tego autoramentu co Jarosław Kaczyński, że będzie rozumiał, dlaczego odpowiedzialności zbiorowej stosować nie można.

Nie chciałbym też rzucać fałszywych oskarżeń, ale powstaje w mojej głowie podejrzenie, iż działanie premiera Kaczyńskiego jest rodzajem zemsty na kibicach, którzy wprawdzie burd nie wywoływali, ale wielokrotnie wywieszali transparenty, krytykujące w niewybrednych słowach jego i jego rząd. Ale cóż, Jarosław Kaczyński nie rozumie także, na czym polega wolność słowa.

 

Tak skomentowałby zapewne decyzję o zamknięciu stadionu (lub stadionów) całkowicie niezależny i niekoniunkturalny intelektualista i – jak się okazuje – ekspert od piłki nożnej i stadionowego bandytyzmu prof. Wojciech Sadurski, gdyby tę decyzję podjął Jarosław Kaczyński. Wtedy pan profesor zwróciłby uwagę na fakt, iż poza grupą agresywnych bandytów na mecze chcą chodzić także normalni kibice (ja akurat tej fascynacji nie rozumiem, ale ją szanuję), a poza tym wytoczyłby cały swój intelektualny arsenał, aby dowieść, że zamykanie stadionów nie jest rozwiązaniem. Tak by było, powtarzam, gdyby decyzję podjęli wojewodowie Jarosława Kaczyńskiego. I ja bym ten pogląd prof. Sadurskiego zaakceptował o tyle, że uznałbym go za spójny z jego deklarowanymi ogólnymi poglądami.

Decyzję podjęli jednak wojewodowie Donalda Tuska, przeto niezależny i niekoniunkturalny Wojciech Sadurski udaje, że na mecze chodzi jedynie jakaś „hołota”, o kategorii odpowiedzialności zbiorowej nie mówi w ogóle, a przypuszczenie, iż działanie Tuska nosi znamiona odegrania się za kibicowskie wycieczki pod jego adresem w ogóle nie postaje mu w głowie. Mówi za to tak:

 

Nie przewidziałbym, że główna partia opozycyjna może stoczyć się tak nisko, żeby ustami swojego lidera basować temu motłochowi, tej agresywnej, bezwzględnej hołocie i podlizywać im się w desperackim poszukiwaniu dodatkowych głosów. To przerażające.

 

Gdyby kiedykolwiek ktoś spytał mnie, dlaczego straciłem całą swoją niegdysiejszą sympatię, a także szacunek dla Wojciecha Sadurskiego, to powiedziałbym, że w znacznie mniejszym stopniu z powodu jego aroganckich wycieczek pod moim adresem, a w znacznie większym ze względu na ten właśnie symptom: gdy tylko w jakiejś sprawie bierze udział Kaczyński, Sadurski stanie na głowie i wysili cały swój erystyczny zmysł, byle wykazać, że Kaczyński i PiS robi coś nagannego. W mojej bowiem opinii zdanie, jakie naprawdę wygłosił Sadurski na temat stadionowej wojenki Tuska, nijak się nie ma do deklarowanych przez niego wielokrotnie liberalnych poglądów. Już prędzej mógłbym je wygłosić ja sam, jako że wielokrotnie pisałem, iż konsekwencją burd na stadionach powinno być ich zamykanie. W życiu jednak nie przyszłoby mi do głowy, że można zamknąć jakiś całkiem inny stadion „za karę”, skoro kibice wywołali burdę w innym końcu Polski. Jak widać niezależnemu i niekoniunkturalnemu liberałowi Sadurskiemu to się jednak w głowie mieści.

I na koniec – przywołuję tu Sadurskiego, bo może akurat posłużyć za atrakcyjny przykład, a także dlatego, że sam jest wyjątkowo jaskrawym przypadkiem stoczenia się niegdyś naprawdę niezależnego myślowo i dającego się lubić intelektualisty do roli kibola jednej ze stron. Ale przecież jasne jest, że ten symptom dotknął nie tylko jego. I dlatego nie ma dzisiaj w Polsce normalnej dyskusji.

 

P.S. Z dużym zaskoczeniem odnotowałem rzadki, a nawet wyjątkowy przykład uczciwie przeprowadzonego wywiadu w „Gazecie Wyborczej”. To rozmowa Adama Leszczyńskiego z prof. Andrzejem Nowakiem w weekendowym wydaniu dziennika. Skontrowana oczywiście zaraz na następnej kolumnie rozmową z Hanną Świdą-Ziembą, ale zawsze.

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka