Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
9369
BLOG

O (nie)posiadaniu kręgosłupa

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 144

Tomasz Sakiewicz opublikował tekst, utrzymany w charakterystycznym, kaznodziejskim tonie. Tekst zresztą ma i treść, i tytuł, nawiązujące raczej do religijnych emocji niż racjonalnej analizy politycznej. Nazywa się „Nagłe nawrócenia”. Nie wiem, czy pisząc go, Tomasz Sakiewicz myślał także o mnie. Być może. Tak się jednak składa, że tekst zawiera takie przeinaczenia i wariacje logiczne, iż trudno pozostawić go bez polemiki.

Po pierwsze – powtarza Sakiewicz absurdalną i karkołomną tezę, iż świadectwem posiadania kręgosłupa (przez dziennikarzy, ale domyślam się, że także ogólnie) jest wierność jednej partii i jej wodzowi. Trudno inaczej rozumieć akapit: „Członkowie PJN nie za bardzo mają już odwrót, natomiast ich mentorzy, którzy właśnie odkryli straszną wagę sprawy smoleńskiej i wiele pozytywnych cech Jarosława Kaczyńskiego, szybciutko przeszli nawrócenie na PiS. W normalnym kraju to politycy skaczą z kwiatka na kwiatek, a dziennikarze upominają ich, by mieli choć trochę kręgosłupa. U nas nie jest normalnie w znacznej mierze właśnie dlatego, że nawet publicyści podający się za prawicowych uznają zdolność do przetrwania za wartość najwyższą”. Powtarzam: zdaniem Sakiewicza posiadanie kręgosłupa polega nie na wierności swoim przekonaniom, ale na wierności konkretnej politycznej opcji, w tym wypadku PiS.Obojętnie, co PiS robi i co mówi jego prezes.

Zadziwiające postawienie spraw na głowie. Zawsze sądziłem, że człowiek z charakterem jest wierny przede wszystkim swoim poglądom i do nich przymierza polityczną ofertę. Ja na przykład jestem zwolennikiem zaostrzenia prawa karnego. Patrzę więc, które ugrupowanie spełni to moje oczekiwanie i jeśli taka oferta istnieje – najbliżej tego jest PiS – jestem gotów ją poprzeć. I owszem, pod tym względem do PiS mi najbliżej. Gdyby taką koncepcję przedstawiła Platforma, też bym ją poparł. Pod innymi z kolei względami do PiS mi daleko. I to chyba całkiem naturalne. Chyba że ktoś dostosowuje własne poglądy do programu danej partii.

Rozumiem, że Sakiewicz widzi to inaczej. Człowiek z charakterem ma posiadać jeden podstawowy pogląd: PiS jest jedyną słuszną partią, a Jarosław Kaczyński jedynym słusznym prezesem. Gdyby prezes PiS nagle ogłosił, że trzeba wprowadzić amnestię dla jakiejś kategorii skazanych, sakiewiczowy człowiek z charakterem musiałby znaleźć uzasadnienie dla tego stwierdzenia. Nieważne przecież są poglądy, mieć kręgosłup znaczy – popierać zawsze tę samą osobę, obojętnie, co robi i co mówi.

Wyjątkowo wredne jest podpieranie się w tym kontekście „Gazetą Wyborczą”: „Ten repertuar doskonale znam z retoryki »Gazety Wyborczej«: »człowiek giętki jest inteligentny, człowiek zasad musi być trochę głupawy«”. Z niepojętych powodów zasady utożsamia Sakiewicz ponownie z umiłowaniem jednej partii, a nie z wiernością własnym przekonaniom.

W swoim felietonie Sakiewicz pomija dość naturalny mechanizm, który rządził zapewne opiniami większości osób, które miał na myśli. Pomija go oczywiście dlatego, że gdyby go nie pominął, cała jego teza by się rozleciała. Mechanizm ten wygląda tak: analiza sytuacji – z którą można się oczywiście nie zgadzać, ale nie jest to powód do odsądzania kogokolwiek od czci i wiary – prowadziła do konkluzji, że aktualny układ jest jałowy (ja zresztą nadal jestem tego zdania), przeto do jego ożywienia przyczyni się nowa siła, dystansująca się od niszczącego sporu. Nie sądzę, aby ktokolwiek miał co do PJN złudzenia, że może przebojem zrewolucjonizować polską scenę polityczną. Raczej był i jest uważany za interesujący i potencjalnie ciekawy jej składnik. Ta opinia jest, rzecz jasna, warunkowa i to także było od początku wyraźnie formułowane. Ludzie PJN mieli czas na pokazanie, co potrafią, ale ten czas nieuchronnie dobiega końca. Nie ma w tym żadnych emocji, żadnych „fascynacji” ani niczego podobnego – jest czysta kalkulacja, która w analizowaniu polityki wydaje się naturalna. Emocje quasireligijne towarzyszą raczej wyznawcom poglądu, że jeden jest wódz i jedna jedynie słuszna partia.

Sakiewicz nie wyjaśnia niestety, dlaczego za dziwaczny i wstydliwy uważa dość normalny proces myślowy: obecny układ jest jałowy – pojawia się coś nowego – dostaje kredyt zaufania – w miarę, jak ten kredyt maleje, rośnie krytycyzm.

Wreszcie kolejne przekłamanie: z właściwą sobie wyższością posiadacza jedynie słusznej prawdy wywodzi Sakiewicz, że w oczekiwaniu od polityka skuteczności jest coś złego. „Nawet publicyści podający się za prawicowych uznają zdolność do przetrwania za wartość najwyższą” – pisze. Otóż jeśli już posługiwać się kategoriami ogólnymi, uznawanie przetrwania w ekstremalnych okolicznościach za wartość najwyższą jest, owszem, domeną konserwatystów. Podobnie jak ich zadaniem jest chłodzenie gorących, a mocno bezmyślnych głów. Ale my nie mamy sytuacji ekstremalnej. Mamy sytuację, w której potrzebny jest nam polityk skuteczny, aby zdobyć władzę i zahamować degrengoladę kraju. Różnica pomiędzy mną a Sakiewiczem polega na tym, że Sakiewicz wierzy (i jest to chyba wiara sensu srticto), że takim politykiem może być wyłącznie Kaczyński ex definitione, ja zaś obserwuję, oceniam wedle moich poglądów i analizuję w zależności od sytuacji. Kaczyńskiego z okresu po wyborach prezydenckich z trudnością mógłbym uznać za taką osobę. Kaczyński, który w spokojny, rzeczowy sposób wykłada na blogu swoje racje, dotyczące gospodarki, a następnie elegancko polemizuje z oponentami to całkiem inna sprawa. To jest według mnie dobra droga, ale czy prezes PiS na niej pozostanie – nie wiadomo. Nie ma w polityce bezwarunkowych poparć.

Nie chciałem tu robić osobistych wycieczek. Chciałem wyłącznie pokazać absurdalność sposobu argumentacji naczelnego „Gazety Polskiej”. Na koniec Sakiewicz pisze: „Być może największym sukcesem lidera PiS jest to, że chwilowo nawet tacy muszą go chwalić”. Otóż nie – nikt chwalić nie musi. Ci, o których z taką pogardą pisze Sakiewicz, robią to, bo uznają, że prezes PiS na to zasługuje. Dlaczego zawsze robi to Sakiewicz? Oto jest pytanie.

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka