Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
16072
BLOG

HGW musi odejść

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 186

Przewidywałem problemy, jadąc dzisiaj rano do TVP na Plac Powstańców. Wcześniej rzuciłem okiem na opublikowaną w Internecie mapkę trasy Maratonu Warszawskiego i wyszło mi, że maraton całkowicie odciął spory kawałek centrum, w tym właśnie siedzibę TVP przy Placu. Z informacji wynikało, że na obszar, położony pomiędzy Placem na Rozdrożu, Marszałkowską, Placem Zamkowym i Traktem Królewskim w zasadzie nie będzie się dzisiaj jak dostać samochodem. Oczywiście to nie wyczerpywało utrudnień, bo zamknięta była też część Wisłostrady, jeden most i inne ulice. Do telewizji nie spóźniłem się tylko dlatego, że na bezczela podjechałem do policjanta, stojącego na środku skrzyżowania Marszałkowskiej ze Świętokrzyską, a ten w odruchu serca pozwolił mi pojechać na wprost. Jednak przedtem stwierdził, że na Plac Powstańców nie da się dojechać aż do zakończenia maratonu.

To tylko jeden z wielu przykładów skandalicznych poczynań i niebywałej arogancji obecnej prezydent Warszawy. Ale też przykład bardzo typowy. Poczynania HGW, nie tylko w sferze drogowej, przywodzą na myśl scenę z „Misia” będącą alegorią arogancji „wadzy” w każdym wydaniu: „A my nie mamy pańskiego płaszcza, i co pan nam zrobi?”.

A my zamkniemy pół centrum, bo jest maraton, i co nam zrobicie? Ani policja, ani straż miejska nie potrafi wskazać żadnej drogi do odciętego obszaru, i co z tego? Nie wyznaczyliśmy objazdów i co z tego? Niech motłoch sam sobie szuka objazdów, ważne, żeby sobie biegacze pobiegali, bo z tego będą ładne zdjęcia w „Wyborczej”.

O antysamochodowej obsesji HGW pisałem wiele razy, więc powtarzać się nie ma sensu. Można tylko dodać, że sama pani prezydent oczywiście nie zaszczyca swoją obecnością tak przez siebie hołubionej komunikacji miejskiej (poza gazetowymi ustawkami na Europejski Dzień Bez Samochodu). Korzysta z samochodu, który w razie korka mknie buspasem. Przecież pani prezydent mandatu nie dostanie.

Jak się żyje w kierowanym przez tę panią mieście, każdy może stwierdzić sam. Remonty nie kończą się właściwie nigdy w terminie, a jeśli już, to ze straszliwymi niedoróbkami. Ich koordynacja, mimo istnienia specjalnego stanowiska w ratuszu, to kpina. Budowa II linii metra została zaplanowana tak, że miasto musi stanąć w korkach, choć istnieją technologie, które w połączeniu z umiejętnym planowaniem, pozwoliłyby znacznie zmniejszyć komunikacyjny paraliż, jaki nas czeka, bo nie wymagałyby zamykania całych fragmentów ważnych arterii. Kolejne przebudowy kończą się likwidacją miejsc parkingowych, tak potrzebnych w wielu punktach (vide skandaliczny remont Emilii Plater czy plany przebudowy Placu Trzech Krzyży), przy kompletnym ignorowaniu składanych przez tę samą HGW szumnych obietnic, ile to ona uruchomi w stolicy podziemnych lub piętrowych parkingów. Liczba uruchomionych? Zero.

Na Placu Defilad ma stanąć Muzeum Sztuki Współczesnej, przypominające barakowóz. Będzie jednak dobrym symbolem „harmonii” urbanistycznej, jaką HGW zaprowadza w stolicy. Jej prezydentura to inwazja totalnego urbanistycznego chaosu, bez planu, ładu i składu. Jest za to wiele świetnych pomysłów, jak choćby sprzedaż deweloperom fragmentu parku obok PKiN (tu burzyła się nawet „Stołeczna”, więc jakoś udało się ten pomysł HGW wyperswadować).

Spółki komunalne i instytucje, odpowiedzialne za porządek w mieście, takie jak ZOM, ZTM czy ZDM działają nieporadnie i nieefektywnie. W szczególności wiele porażek i wpadek ma na swoim koncie ZDM, ale nie skutkuje to żadnymi konsekwencjami dla jego szefostwa. Standardem jest zrywanie świeżo położonych nawierzchni, bo miejskie spółki nie są w stanie dogadać się co do potrzeby remontów i ich terminów.

Kolejne osiągnięcie pani prezydent to wydawanie pozwoleń na budowę nowych budynków w zagłębiach biurowych, takich jak Służew, przy jednoczesnym totalnym zaniedbaniu infrastruktury. Pracuję w tej okolicy: nowe biurowce na kilka tysięcy ludzi wyrastają przy dziurawych jak szwajcarski ser, wąskich uliczkach. Miasto nie robi tam nic; nie jest też w stanie narzucić deweloperom (co mogłoby zrobić) odpowiednich norm dotyczących miejsc parkingowych. Wskutek tego te wąskie uliczki są dodatkowo pozastawiane samochodami, które z lubością zholowuje straż miejska – formacja w Warszawie całkowicie bezużyteczna, zajmująca się wyłącznie dręczeniem ludzi i nabijaniem kasy miasta. Jednocześnie ta sama straż miejska ani urząd miasta nie jest w stanie poradzić sobie z zajęciem jednego pasa na Jana Pawła na wysokości Złotych Tarasów przez prywatnych przewoźników autobusowych, którzy urządzili sobie tam dziki parking. Podobnie bezradna jest wobec natrętnych, dzikich parkingowych, dla których deficyt miejsc do parkowania to okazja do łatwego zarobku.

Takich smaczków można przytaczać tysiące, pojawiają się w każdej sferze. Ot, choćby miejskie rozporządzenie, które każde w przedszkolach realizować podstawę programową od 9 do 13. Wskutek tego wymagające wysiłku umysłowego zajęcia dodatkowe, jak np. angielski, są spychane na popołudnie, kiedy dzieci bywają już kapryśne i zmęczone.

Jest to oczywiście prezydentura na wskroś polityczna, co w dużej mierze tłumaczy katastrofalne zarządzanie miastem. HGW dała tego świadectwo tolerując radośnie, a nawet wspierając piknik pielęgniarek pod Kancelarią Premiera, gdy rządził w niej Jarosław Kaczyński, ale bezwzględnie tępiąc obrońców krzyża na Krakowskim Przedmieściu i zapowiadając, że straż miejska będzie karać za ustawianie zniczy w tym miejscu oraz że ona na żaden pomnik na Trakcie Królewskim nie pozwoli.

W ostatnim czasie słyszałem od sporej liczby osób – w tym takich, ze strony których kompletnie bym się tego nie spodziewał: „Niech ta baba wreszcie odejdzie. Kolejne cztery lata z nią będą trudne do zniesienia”.

PiS wystawił dobrego kontrkandydata, choć oczywiście każdy fakt da się zinterpretować w szczególny sposób. Czytałem w ostatnim czasie komentarz jakiejś pani politolog, która oznajmiła, iż wystawienie Czesława Bieleckiego jest świadectwem tego, że PiS nie ma na kogo postawić. Idę o zakład, że gdyby wystawiła go Platforma, ta sama pani rozpływałaby się w pochwałach, jakie to odważne, że wystawia się kogoś spoza partii, prawdziwego fachowca, bezpartyjnego.

Ja tak właśnie widzę kandydaturę Bieleckiego. Niezależnie od krytyki innych posunięć Kaczyńskiego, to jest autentycznie odważne. Prezes PiS postawił na człowieka spoza partii, który w przeszłości był wobec niego ostro krytyczny i którego trudno posądzić o silne pisowskie sympatie. Bielecki jest osobą z całą pewnością niesterowalną i gdyby wygrał, byłby prezydentem o wiele mniej partyjnym niż jest HGW. To oryginał, niektórzy twierdzą, że pyszałek – fakt, Bielecki nie jest sympatycznym misiem i ma – słuszne zresztą – silne przekonanie o własnej inteligencji. Ale zarazem intelektualnie góruje nad HGW o trzy głowy. Od lat ma doświadczenie w prowadzeniu własnej firmy i użeraniu się z biurokracją, więc rozumie ten problem lepiej niż ktokolwiek inny. Jest nie tylko architektem, ale też urbanistą, więc w punkcie wyjścia ma o wiele większe kompetencje do kierowania miastem niż ekonomistka Gronkiewcz-Waltz.

W ciągu ostatnich paru miesięcy miałem okazję bodaj trzykrotnie słuchać wystąpień Bieleckiego na zamkniętych spotkaniach (ale część tych wypowiedzi można znaleźć w archiwum „Rzeczpospolitej”, w relacjach z Klubu Ekspertów). Najkrócej podsumowałbym je tak: Bielecki jest państwowcem, bardzo zainteresowanym racjonalizacją państwa i jego wzmocnieniem, ale wedle liberalnej koncepcji państwa wtrącającego się tam, gdzie to naprawdę potrzebne. Jest uczulony na urzędniczą samowolę i bajzel. Ma wiele do powiedzenia o organizacji miasta – jedno ze spotkań było temu właśnie poświęcone – i nie są to ani banały, ani absurdy. Nie twierdzę, że byłby prezydentem doskonałym. Zapewne nie, także ze względu na cechy swojego charakteru. Nie mam jednak wątpliwości, że byłby prezydentem o niebo lepszym niż nieudolna funkcjonariuszka partyjna HGW. I za niego będę w tych wyborach trzymał kciuki.

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka