Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
723
BLOG

Komorowski a racja stanu

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 140

Jednym z powodów, dla których zacząłem bardzo krytycznie oceniać Radka Sikorskiego, było poważne podejrzenie, że pewna część podejmowanych przez niego decyzji ma źródło w jego osobistych ambicjach i interesach. Dotyczy to zwłaszcza okresu, gdy Sikorski miał nadzieję objąć stanowisko sekretarza generalnego NATO.

W ślady Sikorskiego idzie dzisiaj Bronisław Komorowski, który wykazuje się zatrważającą nieodpowiedzialnością, oznajmiając w Kontrwywiadzie RMF u Konrada Piaseckiego, że jeśli nie uda się namówić sojuszników na wyjście z Afganistanu, Polska rozpocznie jednostronne wycofywanie się z tego kraju.

Mam wrażenie, że horyzonty marszałka Sejmu wyznacza miedza w pobliżu jego domostwa, bo tą wypowiedzią dowiódł, że kompletnie nie pojmuje ani strategicznych uwarunkowań, w jakie wpleciony jest nasz kraj, ani też nie rozumie, jaką wagę ma w stosunkach międzynarodowych wiarygodność – zwłaszcza w przypadku różnego rodzaju zobowiązań sojuszniczych. Komorowski pokazał też, porównując amerykańską operację w Iraku do natowskiej w Afganistanie, że całkowicie obce są mu różnice pomiędzy tymi przedsięwzięciami. Nic dziwnego – człowiek, który myli deficyt budżetowy z długiem publicznym, a w swoich decyzjach wspiera się Wikipedią, może takich subtelności nie chwytać. Pomijając już fakt, że wycofanie się z Iraku, zorganizowane przez rząd Tuska, było przeprowadzone w absolutnie fatalnym stylu, co zaowocowało zepsuciem stosunków polsko-amerykańskich w kolejnych latach.

Obecność Polski w Afganistanie jest nie tylko uzasadniona, ale i konieczna z dwóch głównych powodów. Po pierwsze – ponieważ Afganistan (także Pakistan, ale to już inna historia) to główny front walki świata zachodniego z agresywnym islamskim terroryzmem. To jest wspólna, cywilizacyjna sprawa wszystkich członków NATO.

Po drugie – ponieważ jesteśmy w Afganistanie z powodu istnienia sojuszniczego zobowiązania, zawartego w Traktacie Waszyngtońskim. Afganistan jest co prawda operacją typu out of area, ale też jest wciąż najważniejszym od lat sprawdzianem spoistości Sojuszu. Ten sprawdzian wypada często blado, ale jeśli państwo takie jak Polska zechce się z misji wycofać jednostronnie, straci mandat, aby domagać się poważnego traktowania w ramach organizacji.

Słowa Komorowskiego są nie tylko sprzeczne z polską racją stanu, ale też stawiają nas w absolutnie niepoważnym świetle. Jak odbierane są w sojuszniczych stolicach składane poprzez media oświadczenia prawdopodobnego prezydenta, a także premiera, o rychłym wycofaniu się Polaków? To oczywiście pytanie retoryczne. Gdyby Komorowski i Tusk traktowali rację stanu poważnie, to nawet mając taki plan, na początek konsultowaliby go po cichu z sojusznikami i dopiero wiedząc, że tam sprawa jest wyjaśniona, sprzedawaliby go polskiej opinii publicznej. Ale oni biegną do mediów z tym, co – jak sądzą – może dodać im głosów.

To nieodpowiedzialność tak skrajna, że ta jedna wypowiedź Komorowskiego wystarcza, aby skreślić go jako kandydata na prezydenta.

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka