Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
1051
BLOG

Teorie "Polityki", czyli z podręcznika manipulacji

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 155

Dopiero wczoraj zabrałem z redakcji „Politykę” z tego tygodnia. Tę ze złowrogą okładką i tytułem „Przegląd teorii spiskowych”. Jak wiadomo, od 10 kwietnia Polacy, dziennikarze i komentatorzy dzielą się na tych rozsądnych, którzy a priori przyjęli, że zamach, a nawet błąd obsługi naziemnej w Rosji są absolutnie niemożliwe, zaś przyczyną był na pewno błąd pilota w połączeniu z naciskami zmarłego prezydenta – oraz na tych oszołomów, którzy domagają się odpowiedzi na różne dziwne pytania i ośmielają się twierdzić, że i hipotezę zamachu należy poważnie rozpatrywać. Na tym froncie walki z oszołomstwem „Polityki” oczywiście zabraknąć nie mogło.

W pierwszym momencie naiwnie sądziłem, iż autor tekstu o „teoriach spiskowych” spróbuje na niektóre pytania odpowiedzieć i w jakiś merytoryczny sposób zetrze się z oponentami. Szybko przekonałem się, że zamiast jakiejkolwiek dyskusji mam do czynienia z modelową manipulacją w wykonaniu „Bartka” Chacińskiego (nic nie poradzę, ten pan sam się tak przedstawia).

Jak się to robi? Po pierwsze – w tekście kompiluje się pytania, hipotezy i wątpliwości z różnych półek, a więc i najoczywiściej absurdalne, i te jak najbardziej zasadne. Te pierwsze mają obciążać te drugie, jako że autor nie czyni między nimi żadnego rozróżnienia. Mamy więc obok siebie twierdzenie, że zamach miał pomóc we wprowadzeniu w Polsce euro i pytanie o krążącego wcześniej nad lotniskiem iła (znaczenie tego szczegółu rośnie po tym, jak okazało się, że do katastrofy doszło wcześniej). Po drugie – nie podejmuje się żadnej próby merytorycznego odpowiadania na pytania. To mogłoby grozić wciągnięciem w dyskusję, a nie chodzi przecież o to, żeby z „oszołomami” dyskutować, ale o to, żeby ich wyśmiać i zdyskredytować. Zamiast dyskusji mamy więc kpinki, całkiem jak w salonowych tekstach Chevaliera. I to właściwie wystarczy. Salonowy (tym razem nie w znaczeniu „użytkownik Salonu24”) czytelnik łapie w mig, o co chodzi i rechocze z „idiotyzmów”, jakie mu p. Chaciński prezentuje. Po trzecie – konsekwentnie używa się określenia „teorie spiskowe” na opisanie wszystkich przypuszczeń i hipotez, nie mieszczących się w koncesjonowanym nurcie.

Ja natomiast zachodzę w głowę, czy u tych, którzy tę papkę łatwo łykają, nie powstają jakieś wątpliwości. Weźmy pierwszy z brzegu fragment. Oto autor pokpiwa sobie z pytań, jakie budzi następujący fragment relacji polskiego montażysty Sławomira Wiśniewskiego: „Rosjanie mnie odciągnęli. Wpadłem w błoto, Pytali, kim jestem. Zażądali kasety”.

Pisze „Bartek” Chaciński: „Te słowa budzą atmosferę grozy – w końcu rosyjska Federalna Służba Ochrony na miejscu tragedii była szybciej niż Polak, choć ten przybiegł z położonego blisko hotelu”.

A przecież to kwestia, którą – jeżeli ktoś ma wątpliwości – można spokojnie wyjaśnić. A jeżeli wyjaśnienia nie ma (choć pewnie w tym przypadku jest), to pytanie wydaje się zasadne. Czyż nie?

Dalej Chaciński kpi z reakcji na następujące słowa Wiśniewskiego: „To jednak nie był taki widok jak po zwykłym wypadku lotniczym”. Rozsądny człowiek, przeczytawszy te słowa, zacznie zadawać pytania: na czym polegała niezwykłość tego widoku? Jakie doświadczenie ma pan Wiśniewski i z czym mógł ten widok porównać? Jak wiele widział na miejscu? Czy dość, aby wyrazić taką opinię?

Tak by zrobił człowiek rozsądny, ale dla Chacińskiego w ogóle nie ma sprawy. Każde pytanie jest bowiem świadectwem oszołomstwa. Jak pisze Chaciński: „Jeśli nie był zwykły, to znaczy, że był niezwykły, niewiarygodny, niewytłumaczalny, a stąd już tylko mały logiczny krok do tego, by dostrzec w tym misternie obmyślony plan”.

I tak dalej, w ten deseń. Obśmiać i wykpić można wszystko, a wierny czytelnik reaguje jak pies Pawłowa.

I mnie się oczywiście dostało. Chaciński przytacza np. moją opinię o tym, że to Polacy powinni być dysponentami śledztwa – opinię, wydawałoby się, w pełni uprawnioną i rozsądną, jednak nie dla Chacińskiego, który wprawdzie jej bezpośrednio nie zaszczyca jednym ze swoich smakowitych żartów, ale umieszcza ją w takim kontekście, aby dla czytelnika było jasne, że to opinia „oszołoma”.

Wygląda na to, że śledztwo powinien osobiście przejąć „Bartek” Chaciński, ponieważ najwyraźniej dysponuje wiedzą, pozwalającą mu wykluczyć nawet te hipotezy, które – jak się wczoraj dowiedzieliśmy – nadal bierze pod uwagę polska prokuratura.

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka