Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
521
BLOG

Wyrok idiotyczny, skandaliczny i groźny

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 93

Po wyroku w sprawie Alicja Tysiąc kontra „Gość Niedzielny” w pierwszej instancji byłem przekonany, że apelacja musi ten werdykt odrzucić. Abstrahując nawet od kwestii wolności słowa, wyrok I instancji był po prostu kompromitacją wydającej go sędzi. By wymienić choćby dwa jego elementy: po pierwsze – opierał się na oskarżeniach wziętych wprost z pozwu, które jednak nie miały wiele wspólnego z faktyczną treścią inkryminowanych tekstów; po drugie – zawierał w sobie jawne nielogiczności. Najciekawsza z nich to ta, iż można wprawdzie aborcję uznawać za morderstwo, ale już osoby dokonującej aborcji nie można nazywać mordercą. (Ideologiczni zwolennicy pani Tysiąc próbowali w Salonie24 udowadniać mi, że takie podejście ma sens. Otóż nie ma go ani za grosz i jest to wyłącznie kwestia logiki formalnej: jeśli jakaś czynność może być określona danym pojęciem, to wykonujący ją może być nazwany słowem od tego pojęcia pochodzącym – to jasne i oczywiste.)

Tak się jednak nie stało. Apelacja ów kuriozalny, nielogiczny, wprost głupi i bezsensowny wyrok utrzymała w mocy. Sprawa ma kilka aspektów, więc warto się im po kolei przyjrzeć.

Po pierwsze – kwestia jakości polskich sędziów i ich podatności na ideologiczne naciski. Orzeczenie w I instancji zawierało słownictwo („mowa nienawiści”) wzięte wprost z leksykonu politycznej poprawności. Dodatkowo wspomniane nonsensy pokazują, że pani sędzia ma poważny problem z niezależnością i odpornością na wpływy zewnętrzne i – po drugie – z formalnie poprawnym rozumowaniem. Absolutnie dyskwalifikujące i skandaliczne jest wydanie wyroku za stwierdzenia, których w tekstach ks. Gancarczyka po prostu nie ma.

Sędzia, która orzekała w I instancji i sędziowie z apelacji po prostu nie nadają się do zawodu, jaki uprawiają. Niestety, podobnej jakości jest większość polskich sędziów, co bardzo źle wróży podobnym sprawom w przyszłości.

Po drugie – Alicja Tysiąc pozwała o naruszenie dóbr osobistych i cały czas starała się przedstawiać jako biedna, skrzywdzona kobieta, której prywatność została narażona na szwank. To oczywiste fałszerstwo. Pani Tysiąc dawno przestała być osobą prywatną. Dla agresywnej, radykalnej lewicy stała się postacią sztandarową, a jej pozew, choć formalnie składany przez nią, był faktycznie złożony w imieniu tejże właśnie, agresywnej, skrajnej lewicy i środowisk feministyczno-aborcyjnych. O ile zatem można by mieć jeszcze jakieś zrozumienie czy współczucie dla Alicji Tysiąc jako osoby prywatnej, o tyle nie mam go ani krzty dla Alicji Tysiąc, feministycznej bojowniczki, agresywnie żądającej ograniczenia innym prawa do wyrażania swoich poglądów. Z mojego punktu widzenia pani Tysiąc straciła wszelkie prawo do ochrony swojej prywatności, współczucia czy zrozumienia. Weszła w ideologiczne starcie i musi być przygotowana, że poniesie wszelkie tego konsekwencje. Dowodzą tego zresztą jej komentarze po wyroku („Kościół nie ma prawa tak poniżać kobiet”). Jej motywacją nie są osobiste odczucia, ale ideologiczne impulsy.

Po trzecie – co bywa często podkreślane, wyrok jest niebezpieczny dla wolności słowa. Jak się okazuje, istnieje swoisty sojusz pomiędzy środowiskami, reprezentującymi szeroko pojmowaną polityczną poprawność a polskimi sędziami. Te pierwsze za najlepszy obecnie sposób prowadzenia debaty publicznej uznają wytaczanie procesów, ci drudzy ulegają ideologicznemu naciskowi i wydają wyroki po myśli wyłącznie jednej ze stron. Nie jest to bowiem jedyny tego typu proces – by wspomnieć trwającą sprawę Wanda Nowicka kontra Joanna Najfeld. Alicja Tysiąc zapowiedziała zresztą niedawno, że „będą kolejne pozwy”. Środowisko feministyczne, rozzuchwalone obecnym orzeczeniem, z pewnością będzie chciało wykorzystać dobrą koniunkturę.

Przygnębiający był widok uśmiechniętej i uszczęśliwionej Alicji Tysiąc, cieszącej się z tego, że udało się sądownie zamknąć usta przeciwnikom. Mam nadzieję, że „Gość Niedzielny” wniesie o kasację tego kuriozalnego i idiotycznego wyroku, a jeśli będzie trzeba – skieruje sprawę do strasburskiego trybunału.

Przy tym wszystkim, ilekroć na scenę wkracza Alicja Tysiąc, nie mogę zwyczajnie, po ludzku, nie współczuć jej córce, która będzie musiała jakoś żyć ze świadomością, że jej matka postanowiła zrobić karierę na nieudanej szczęśliwie próbie niedopuszczenia do jej narodzin.

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka