Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
406
BLOG

Gosio rulez, czyli déjà vu

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 171

Od czasu do czasu wydarza się coś, co przypomina, dlaczego PiS w pewnym momencie miał przeciwko sobie tak znaczną część elektoratu, dlaczego przegrał wybory w 2007 roku i dlaczego zapewne nie wygra ani najbliższych, ani być może jeszcze następnych. Coś, co sprawia, że człowiek myślący załamuje ręce i z zadziwieniem patrzy, jak celnie można sobie strzelać w stopę.

Dziś „Rzeczpospolita” podała informację o tym, że podczas weekendowego kongresu PiS Marek Migalski (nie członek partii, ale jej europoseł) chciał zorganizować panel o medialnym odbiorze Prawa i Sprawiedliwości. Pomysł znakomity, bo z tym PiS zawsze miał największy kłopot. Jeszcze lepszym pomysłem Marka Migalskiego było, aby w panelu wzięli udział dziennikarze nie kojarzeni bynajmniej z przychylnością wobec partii Jarosława Kaczyńskiego. „Rz” wspomina o Bartku Węglarczyku z „GW” i Rafale Ziemkiewiczu. Przy wszystkich moich zastrzeżeniach do samej osoby, szczególnie celne wydaje mi się zaproszenie Węglarczyka. Gdyby to zaproszenie przyjął (i gdyby do panelu miało dojść), stanąłby twarzą w twarz z ludźmi, o których działalności mówi i pisze na ogół krytycznie i jeśli udałoby się utrzymać możliwie spokojną atmosferę takiej dyskusji, ludzie ci być może dowiedzieliby się, co przede wszystkim przeszkadza osobom takim jak Węglarczyk. Taka wiedza, wbrew temu, co mogliby sądzić niektórzy, jest cenna, choćby jako asumpt do tego, aby spojrzeć na swoją formację z dystansu i być może wyeliminować jakieś dziecinne błędy.

Ale to wszystko tylko teoretyczne rozważania, albowiem w sprawę wmieszał się niezawodny Przemysław Edgar Gosiewski, obecnie szef Zespołu Pracy Państwowej. Według „Rz” taki pomysł na panel o mediach Gosiowi się nie spodobał. Gosio postanowił, że w panelu powinni wziąć udział Krzysztof Czabański i Jerzy Targalski. Obaj panowie, jak wiadomo, wiele PiS-owi zawdzięczają, w związku z czym ich pojawienie się byłoby jak piosenka trenera Jarząbka. Wspólnie z działaczami PiS ponarzekaliby sobie, jakie to straszne są sprzyjające platformie media i poszli do bufetu, zjeść bigos.

Trudno nawet mieć do Gosia pretensję. Wierzę, że Gosio po prostu nie rozumie sensu zapraszania osób krytycznych wobec swojej partii. Głęboko wierzę, że taki sposób myślenia – warto posłuchać naszych krytyków, bo może się czegoś od nich nauczymy – jest Gosiowi fundamentalnie obcy. Przypomina mi to zresztą do złudzenia moje spory w Salonie24 z twardymi zwolennikami PiS, którzy dowodzili mi, że jakakolwiek krytyka skierowana wobec tego ugrupowania jest szkodliwa dla państwa i z definicji niesłuszna. Teraz też zapewne ktoś zacznie tak dowodzić. A ja czuję się jak cztery lata temu, kiedy tłumaczyłem, że warto dopieszczać Ujazdowskich, Zalewskich, warto promować Poncyljusza i Kowala w miejsce Suskiego i Gosiewskiego, że na rzeczywistość nie można się obrażać, tylko starać się do niej dostosować. Mam głębokie poczucie déjà vu.

Wracając jednak do Gosia i jego genialnej interwencji. Jako się rzekło, Gosio, symbolizujący przaśno-ludowy wymiar PiS, będący dla wszystkich PiS-bashers symbolem największego politycznego obciachu, nie pojmuje, że od krytyków można się czegoś nauczyć. Ale Gosio nie miałby możliwości podjęcia takiej interwencji wobec pomysłu Migalskiego, gdyby nie był do tego upełnomocniony (nie mówię, że formalnie, ale praktycznie) przez prezesa. Moc Gosia jest dana od prezesa, podobnie jak moc Suskiego i innych postaci Prawa i Sprawiedliwości, o których jak najdłuższe trwanie w czołówce tej partii modlą się zapewne co wieczór aktywiści PO.

Ostatecznie panel w ogóle się nie odbędzie.

Panie prezesie, byle tak dalej. Gratuluję w imieniu Donalda Tuska.

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka