Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
223
BLOG

Kataryna vs. Czumowie dwaj

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 79

Afera z Kataryną i Salonem24 z jednej strony, a Andrzejem Czumą i jego synem z drugiej (po występie tego pierwszego w TVN24 można go już chyba z czystym sumieniem włączyć do sprawy), ma kilka aspektów. Zacznę od zastrzeżenia.
Jak pamiętają zapewne wierni użytkownicy S24 – sam miałem swego czasu problem z anonimowością Kataryny oraz z anonimowością blogerów w ogóle, zwłaszcza gdy byłem przez niektórych anonimów atakowany w wyjątkowo chamski sposób. Dlatego generalnie rozumiem, jeśli ktoś ma problem z tym, że został niesprawiedliwie w jego mniemaniu potraktowany przez anonimowego blogera. Nie sposób się także nie zgodzić z opinią Krzyśka Leskiego, że bycie blogerem, anonimowym czy nie, nie daje żadnego immunitetu. Pozostają oczywiście kwestie czysto prawne – np. ta, czy na potrzeby pozwu cywilnego można się domagać udostępnienia przez właściciela platformy blogowej odpowiedniej dokumentacji. Lecz to w gruncie rzeczy kwestie drugorzędne.
ALE – i jest to wielkie ALE, celowo wybite przeze mnie wersalikami – istnieje kilka wielkich wątpliwości. Najważniejsza z nich jest ta, że jeżeli jest się ministrem, a zwłaszcza ministrem sprawiedliwości, to niejako z zasady jest się osobą uprzywilejowaną w każdym postępowaniu prokuratorskim czy sądowym. Nie chodzi oczywiście o formalne przywileje. Ale nie bądźmy naiwni: Jan Kowalski nie będzie przez prokuraturę traktowany tak samo jak Andrzej Czuma, prokurator generalny. I dlatego Andrzejowi Czumie przystoi w podobnych kwestiach niezwykła wręcz wstrzemięźliwość, ponieważ w każdej sytuacji powinien brać pod uwagę, że może powstać podejrzenie, iż jego sprawa zostanie potraktowana w szczególny sposób. Przypominam, że takie właśnie oskarżenia wielu komentatorów wysuwało pod adresem Zbigniewa Ziobry, gdy jego brat, w czasie gdy Zbigniew był jeszcze ministrem sprawiedliwości, złożył do prokuratury doniesienie w sprawie błędów lekarskich, które miały doprowadzić do śmierci ojca byłego ministra. Nawiasem mówiąc, późniejsze niezależne ekspertyzy potwierdziły przypuszczenia rodziny Ziobrów, ale o tym już mało kto mówił.
Oczywiście główny spór nie toczy się niby pomiędzy samym Andrzejem Czumą a Kataryną, ale pomiędzy jego synem a Kataryną. Tu jednak wykonuję mój ulubiony od paru miesięcy eksperyment myślowy i staram się sobie wyobrazić, jaka byłaby reakcja rozlicznych mediów i komentatorów oraz przede wszystkim polityków PO, gdyby za czasów PiS na jakimś blogu ktoś oskarżał o coś Zbigniewa Ziobrę, a reakcją byłyby mejle od jego brata, wyzywającego autora tekstu od sk...synów, palantów i kogo tam jeszcze.Czy już Państwo to widzą? Nie? Proszę bardzo, oto Bronisław Komorowski, głosem pełnym oburzenia, klaruje: „Nie możemy mieć pewności, że brat ministra Ziobry nie przemawia także w jego imieniu. Pan minister nie odciął się jednoznacznie od jego skandalicznych słów, a to rodzi uzasadnione podejrzenie, że aparat Ministerstwa Sprawiedliwości może tu zostać w całkowicie niedemokratyczny sposób wykorzystany w prywatnej wendetcie Zbigniewa Ziobry”. A oto fragment komentarza Piotra Pacewicza w „GW”: „Charakterystyczny jest pogardliwy ton, w jakim o społeczności blogerskiej wyraża się brat ministra w swoich mejlach. Używana przez niego liczba mnoga niedwuznacznie ma sugerować, że w swoich pogróżkach ma wsparcie szefa resortu sprawiedliwości. Tymczasem minister ani myśli odciąć się od swego brata. Niebywałe jest w tym kontekście milczenie premiera Kaczyńskiego...”. I tak dalej w ten deseń.
No, ale to nie brat ministra Ziobry grozi Katarynie procesem, ale syn ministra Czumy. A to dla Komorowskiego, Pacewicza i innych całkiem odmienna historia.
Mógłbym uznać sprawę za nieco rozdmuchany i niesmaczny wybryk Czumy juniora, gdyby nie wczorajsza wypowiedź Andrzeja Czumy w TVN24. Po pierwsze, minister nie zrobił tego, co zrobić powinien: nie powiedział wyraźnie, czy syn działa w porozumieniu z nim czy z całkowicie własnej inicjatywy.A jeśli to drugie – powinna za tym pójść zapowiedź szybkiego postawienia potomka do pionu. Zamiast tego Andrzej Czuma postanowił przemówić w tonie skrajnie aroganckim, lekceważąc kompletnie sprawę, która na lekceważenie zasługuje, rozstawiając po kątach dziennikarzy, a Katarynę podejrzewając o to, że jest automatem. Jeśli ktoś się tymi stwierdzeniami skompromitował, to tylko sam Czuma. Dodać trzeba jeszcze dość bezczelne zaprzeczenia ze strony syna ministra, który nagle stwierdził, że żadnych gróźb pod adresem Kataryny ani Salonu24 nie kierował. Jak rozumiem, Igor Janke kłamie. Bo tylko tak można interpretować wypowiedź syna ministra. Ciekawe, po co Jankes miałby to robić.
Pomijam oczywiście nieliczne komentarze ze strony partii rządzącej – oczekiwać od PO, że w tego typu sprawie zajmie uczciwe stanowisko to jak spodziewać się, że Hassan Nasrallah nawróci się na judaizm.
Sytuacja jest dla mnie przykra jeszcze z dwóch dodatkowych powodów. Po pierwsze – ponieważ ostatnie miesiące sprawiły, że zmieniłem nieco moje niegdyś bardzo krytyczne zdanie o Katarynie. Zdarzyło mi się czytać jej bardzo rozsądne komentarze, co przyznaję otwarcie i z satysfakcją. Jednocześnie uważam, że wypowiedź Kataryny, która stała się przedmiotem sporu, w żaden sposób nie spełnia kryteriów wypowiedzi zniesławiającej, a emocjonalne mejle syna ministra Czumy mogę sobie tłumaczyć jedynie skłonnością do pieniactwa.
Drugi powód jest taki, że w rozpoczętej właśnie wojnie o większą kontrolę nad sędziami, biorę stronę rządu i ministra. Tak się składa, że na ten właśnie między innymi temat chciałem z Andrzejem Czumą przeprowadzić wywiad. W tym celu skontaktowałem się z panią Joanną Dębek z wydziału prasowego MS, która zapewniła mnie, że minister wywiadów udziela i z pewnością chętnie wyjaśni swoją politykę czytelnikom „Faktu”. Przesłałem więc mejlem zagadnienia, które miały znaleźć się w wywiadzie, po czym wczoraj otrzymałem następującą mejlową odpowiedź: „Szanowny Panie Redaktorze, z przykrością informuję, że w najbliższym czasie Minister Andrzej Czuma nie znajdzie czasu, aby z Panem się spotkać i udzielić wywiadu”. Może to oczywiście znaczyć tylko tyle, że pan minister będzie w „najbliższym czasie” niezmiernie zajęty, na przykład udzielanie już wcześniej umówionych wywiadów. Na ile jednak znam relacje dziennikarsko-polityczne, odpowiedź tę należy interpretować jako „pocałujcie nas razem ze swoimi czytelnikami w nos”.
Wystosowałem zatem do pani Dębek kolejnego mejla z następującym pytaniem: „Czy mam rozumieć, że to wyróżnienie spotyka personalnie tylko mnie, moją gazetę jako tytuł czy też może pan minister po prostu nagle zaprzestał udzielania wywiadów?”. Na razie czekam na odpowiedź, która, mam nadzieję, niebawem nadejdzie. Gdyby zaś miało się złożyć tak, że minister Czuma znajdzie jednak w swym niezwykle zapchanym kalendarzu czas dla pół miliona czytelników „Faktu”, nie wyobrażam sobie, abym mógł go nie spytać o „sprawę Kataryny”.

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka